Tytuł: Świat według T.S. Spiveta
Tytuł oryginału: The Selected Works of T.S. Spivet
Autor: Reif Larsen
Data wydania: 27 stycznia 2010 r.
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 392
"Kiedy genialny dwunastoletni kartograf T.S. Spivet niespodziewanie otrzymuje telefon z Instytutu Smithsona zawiadamiający go, że wygrał prestiżową nagrodę, jego zwyczajne życie - o ile tworzenie map rozmów, prowadzonych podczas domowych obiadów można uznać za przejaw zwyczajnego życia - ustępuje wielkiej przygodzie: T.S. rozpoczyna podróż z rodzinnego rancza w stanie Montana do sławnego instytutu w Waszyngtonie. Podczas wędrówki pociągiem towarowym T.S. dokumentuje swoje wyczyny za pomocą map, wykresów i ilustracji. Dociekliwie badając to, co jest wokół niego, stopniowo odkrywa także samego siebie, oddalając się od rancza, jednocześnie zbliża się do domu. Przypadkowo zabrana w podróż opowieść matki o przodkach T.S.-a umożliwia mu dogłębne spojrzenie na rodzinę, którą opuścił, i na rolę, jaką sam w niej odgrywa. Czytając historię, dostrzega, jak niewyraźna jest granica pomiędzy prawdą a fikcją oraz zdaje sobie sprawę, że pomimo całej cechującej go analitycznej dokładności, musi uznać otaczający świat za zagadkę."
- od wydawcy
Zabierałam się do tej książki jak sójka za morze. Mam ją na swojej półce od kilku lat, kupiłam ją ze względu na nietypowy format i promocyjną cenę (kosztowała jakieś 7 pln). Jednak dopiero niedawno udało mi się ją skończyć. Zaczynałam ją wielokrotnie, ale zawsze było coś ważniejszego. W końcu przyszedł ten moment, że postanowiłam, że dość już zwlekałam i wzięłam się za lekturę. Opis książki tak naprawdę po raz pierwszy przeczytałam pisząc tą recenzję.
Zaciekawił mnie bardzo nietypowy kształt tej książki, który jest kwadratem. Ma to swoje zastosowanie. Mianowicie oprócz głównego wątku, który idzie ciągłym tekstem, na marginesach zostały w niektórych miejscach wtrącenia - przemyślenia bohatera, rysunki, wykresy i inne mniej lub bardziej przydatne informacje (jednak wszystkie bardzo ciekawe). Ta forma ma jednak jedną wadę. Słabo się te książkę trzyma w ręku i słabo się ją nosi. Myślę, że zabranie się na dobre za nią zajęło mi tak dużo czasu właśnie przez tą nieporęczność. Niemniej jednak bardzo fajny pomysł, ponieważ przez cały czas lektury miałam wrażenie, że T.S. siedzi naprzeciwko mnie i opowiada swoje przygody popijając sok.
Głównym bohaterem książki jest T.S. Spivet. Pierworodny syn, drugie dziecko w rodzinie osadników (czwarte pokolenie) z Finlandii. Dość dziwnej rodzinie, jeśli mam być szczera. Ojciec, zafascynowany Dzikim Zachodem i zachowujący się jak rasowy kowboj. Matka to pani naukowiec, znawca owadów, od niepamiętnych czasów szukająca bardzo rzadkiego gatunku żuka, który być może w ogóle nie istnieje. Starsza siostra, dziewczyna, która zajmuje się domem, marząca o wyrwaniu się z rancza w Montanie i zostanie miss/aktorką/modelką. Tecumseh Sparrow (nasz bohater) dwunastoletni kartograf, który tworzy mapy wszystkiego co go otacza. Był jeszcze Layton, lecz w wyniku nieszczęśliwego wypadku zginął, a rodzina jakby w ogóle o nim już zapomniała. Opowieść zaczyna się dość niewinnie, czytelnik poznaje rodzinę i jej zwyczaje, a później jest zaznajomiony z przebiegiem kariery naszego geniusza. A co za tym idzie dowiaduje się, że T.S. wygrał nagrodę w Instytucie Smithsona, naukowej kolebce w Waszyngtonie w Dystrykcie Kolumbia. I wtedy zaczynają się przygody bohatera. Jego cieczka z domu i samotna podróż przez Stany Zjednoczona. Jednak dlaczego nikt z jego rodziny go nie szuka? Czy uda mu się dotrzeć w wyznaczonym terminie na miejsce? I właściwie co z tym wszystkim ma wspólnego stado wróbli? Przekonajcie się sami jakich niesamowitych przygód doświadczył ten dzieciak. A twierdze, że warto, bo są tu wątki komiczne i takie, które zjeżą niejednemu włos na głowie. a dodatkowo można się przekonać jaką wartość ma rodzina i poszukiwanie własnego miejsca na ziemi i akceptacji swojego 'ja'.
Nie mam porównania z wersją angielską, ale uważam, że tłumacz zrobił kawał dobrej roboty. Chodzi mi głównie o to, że był w stanie połączyć myślenie dwunastolatka i zarazem naukowca w sposób, który nie przytłacza. Czyta się to naprawdę dobrze. Choć muszę przyznać, że momentami byłam trochę zirytowana tymi wtrąceniami na marginesie. Niby są strzałki, dotyczące w którym miejscu należy je przeczytać, ale docelowo było to dość męczące odrywać się od głównego wątku. Z kolei pominięcie ich zostawiało wrażenie, że nie przeczytało się książki w całości.
Dziś Dzień Ojca. Dlatego stwierdziłam, że książka, która porusza wątek szukania swojego miejsca w rodzinie jest dobrą na ten dzień. A Wy złożyliście już życzenia swoim tatusiom? :)
Zaciekawił mnie bardzo nietypowy kształt tej książki, który jest kwadratem. Ma to swoje zastosowanie. Mianowicie oprócz głównego wątku, który idzie ciągłym tekstem, na marginesach zostały w niektórych miejscach wtrącenia - przemyślenia bohatera, rysunki, wykresy i inne mniej lub bardziej przydatne informacje (jednak wszystkie bardzo ciekawe). Ta forma ma jednak jedną wadę. Słabo się te książkę trzyma w ręku i słabo się ją nosi. Myślę, że zabranie się na dobre za nią zajęło mi tak dużo czasu właśnie przez tą nieporęczność. Niemniej jednak bardzo fajny pomysł, ponieważ przez cały czas lektury miałam wrażenie, że T.S. siedzi naprzeciwko mnie i opowiada swoje przygody popijając sok.
Głównym bohaterem książki jest T.S. Spivet. Pierworodny syn, drugie dziecko w rodzinie osadników (czwarte pokolenie) z Finlandii. Dość dziwnej rodzinie, jeśli mam być szczera. Ojciec, zafascynowany Dzikim Zachodem i zachowujący się jak rasowy kowboj. Matka to pani naukowiec, znawca owadów, od niepamiętnych czasów szukająca bardzo rzadkiego gatunku żuka, który być może w ogóle nie istnieje. Starsza siostra, dziewczyna, która zajmuje się domem, marząca o wyrwaniu się z rancza w Montanie i zostanie miss/aktorką/modelką. Tecumseh Sparrow (nasz bohater) dwunastoletni kartograf, który tworzy mapy wszystkiego co go otacza. Był jeszcze Layton, lecz w wyniku nieszczęśliwego wypadku zginął, a rodzina jakby w ogóle o nim już zapomniała. Opowieść zaczyna się dość niewinnie, czytelnik poznaje rodzinę i jej zwyczaje, a później jest zaznajomiony z przebiegiem kariery naszego geniusza. A co za tym idzie dowiaduje się, że T.S. wygrał nagrodę w Instytucie Smithsona, naukowej kolebce w Waszyngtonie w Dystrykcie Kolumbia. I wtedy zaczynają się przygody bohatera. Jego cieczka z domu i samotna podróż przez Stany Zjednoczona. Jednak dlaczego nikt z jego rodziny go nie szuka? Czy uda mu się dotrzeć w wyznaczonym terminie na miejsce? I właściwie co z tym wszystkim ma wspólnego stado wróbli? Przekonajcie się sami jakich niesamowitych przygód doświadczył ten dzieciak. A twierdze, że warto, bo są tu wątki komiczne i takie, które zjeżą niejednemu włos na głowie. a dodatkowo można się przekonać jaką wartość ma rodzina i poszukiwanie własnego miejsca na ziemi i akceptacji swojego 'ja'.
Nie mam porównania z wersją angielską, ale uważam, że tłumacz zrobił kawał dobrej roboty. Chodzi mi głównie o to, że był w stanie połączyć myślenie dwunastolatka i zarazem naukowca w sposób, który nie przytłacza. Czyta się to naprawdę dobrze. Choć muszę przyznać, że momentami byłam trochę zirytowana tymi wtrąceniami na marginesie. Niby są strzałki, dotyczące w którym miejscu należy je przeczytać, ale docelowo było to dość męczące odrywać się od głównego wątku. Z kolei pominięcie ich zostawiało wrażenie, że nie przeczytało się książki w całości.
Dziś Dzień Ojca. Dlatego stwierdziłam, że książka, która porusza wątek szukania swojego miejsca w rodzinie jest dobrą na ten dzień. A Wy złożyliście już życzenia swoim tatusiom? :)