Tytuł: Zbrodnia i Kojot
Tytuł oryginału: Tricked
Autor: Kevin Hearne
Data premiery: październik 2012 r.
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 424
"Radosny rajd przez Asgard i urządzona tam zadyma - to wszystko przedstawiało się calkiem nieźle, dopóki Atticus nie pomyślał o konsekwencjach. Wprawdzie Thor i kilku jego kolegów gryzą piach, a sam Odyn skończył jako - pieszczotliwie rzecz ujmując - warzywko, jednak za druidem w pościg puszczają się z pianą na ustach rozsierdzeni bogowie piorunów. Pomóc bohaterowi w zgubieniu ogona może niejaki Kojot, indiański bóg oszustw.
Kolejny etap przygód druida przyjdzie więc zacząć od zgonu. Śmierć jest wprawdzie upozorowana, ale za to w grę wchodzą ukryte koszta. Kojot jest bowiem kuty na cztery łapy, a umowa, którą zawarł z Atticusem, niemal w całości spisana została drobnym maczkiem. Teraz ostatni z druidów musi walczyć z krwiożerczymi skórokształtnymi. I właśnie kiedy zaczyna mu się wydawać, że rozgryzł swego dwulicowego znajomego, zdrada nadchodzi z zupełnie nieoczekiwanej strony. Atticus poprzysięga sobie, że jeśli uda mu się to przeżyć, nigdy więcej nie pozwoli się oszukać. Doskonałe ostatnie słowa..."
- od wydawcy
Na psa urok | Raz wiedźmie śmierć | Między młotem a piorunem | Zbrodnia i Kojot | Kijem i mieczem | Kronika wykrakanej śmierci | Shattered
Przy tej książce widać jakim strasznym jestem leniem. Kupiłam ją.... Ho ho ho, nawet nie pamiętam kiedy. Wiem, że dałam za nią niecałe 6 pln i odłożyłam na półkę. Jak się za nią w końcu wzięłam to po kilkunastu stronach książka znów wylądowała na półce. Całe szczęście udało mi się ją skończyć... jakiś miesiąc temu. -.- I cieszę się, że dałam sobie kopa w dupę, żeby napisać recenzję, bo w tym tempie nie zobaczylibyście jej jeszcze przez pół roku. Niestety czas nie działa mi na rękę, bo obawiam się, że połowy książki to już nie pamiętam - pamięć to ja mam kurzą.
Głównych bohaterów nie muszę chyba szczegółowo przedstawiać, ale może dla przypomnienia napiszę o nich kilka słów. Tych bohaterów jest aż troje! Atticus O'Sullivan - ostatni druid na świecie i na jego nieszczęście ścigany przez bogów piorunów ze wszystkich panteonów. Jednak uczepił się życia jak rzep psiego ogona i tak łatwo się nie poddaje. Oczywiście nie mogło zabraknąć najlepszego przyjaciela i kompana naszego druida. Oberon to wilczarz irlandzki o bardzo wyostrzonym poczuciu humoru i ciętej ripoście. Jeśli kiedykolwiek czytaliście książki z serii Kronik Żelaznego Druida, to jestem w 100% pewna, że tak jak i ja pokochaliście tego psa. Na sam koniec zostawiłam bohaterkę, która pojawiła się już w pierwszym tomie, jednak dopiero teraz troszeczkę bardziej autor się na niej skupił. O kim mówię? O Granuaile (Niestety nigdy nie mam pewności czy dobrze piszę to imię. O dziwo imiona irlandzkie są strasznie skomplikowane), czyli dziewczynie która podjęła się trudów życia przyszłego druida.
Dobrze, to tyle w temacie bohaterów. Ten tom zaczyna się sfingowaną śmiercią bohatera. Jak mu się to udało? Nic by nie wyszło bez pomocy indiańskiego boga oszustw, Kojota. Jednak jak to bywa z takimi bogami, nie robią tego bez wynagrodzenia. I bardzo często okazuje się też, że jest to umowa z wieloma kruczkami pisanymi drobnym druczkiem. I w tym przypadku nie dzieje się inaczej. Kojot wciąga go w swoje plany zbudowania dla swojego ludu indiańskiego kopalni złota, ale za tym kryje się pokonanie dwóch indiańskich złych duchów pierwotnych, które schronienie znalazły w ludziach. Okazuje się to wcale nie takie proste. Po pierwsze nasz druid nigdy nie miał do czynienia z wierzeniami indiańskimi, a po drugie po piętach depcze mu Hel, której sprzeciwił się w przystąpieniu do strony jej ojca podczas skandynawskiego Ragnaroku - Loki poczuł się pewnym zwycięzcą po tym jak Atticus zabił Thora i innych bogów panteonu nordyckiego, a Odyna przemienił w bezużyteczne warzywo.
Oczywiście Atticus stara się jak najlepiej i szuka plusów. Jednym z nich jest możliwość podpatrzenia pracy lokalnego indiańskiego szamana i jego magicznym działaniom. A druga sprawa wypłynie już pod koniec książki. Nie zdradzę dokładnie, co to będzie, ale powiem tylko tyle, że Kojot wcale nie jest taki zły jak go malują.
Okładka nie odbiega od poprzednich. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że Atticus prezentował się lepiej na poprzednich tomach. Tutaj jest jakiś taki... mało ciekawy. Zobaczymy co będzie z następnymi tomami. Na sam koniec napiszę jedną rzeczy. Nie rozumiem dlaczego biblioteki (przynajmniej te, do których chodzę) nie mają tych książek. Dzieci i młodzież mogłyby nie tylko przeczytać dobry kawał literatury, ale również nauczyć się czegoś ciekawego, czego w szkole raczej się nie nauczą.
Oj trochę to trwało zanim się zabrałam za pisanie, czytanie i w ogóle za cokolwiek związane z blogiem. Mam nadzieję, że teraz pójdzie mi to z górki biorąc pod uwagę, że mam teraz trochę wolnego.
Głównych bohaterów nie muszę chyba szczegółowo przedstawiać, ale może dla przypomnienia napiszę o nich kilka słów. Tych bohaterów jest aż troje! Atticus O'Sullivan - ostatni druid na świecie i na jego nieszczęście ścigany przez bogów piorunów ze wszystkich panteonów. Jednak uczepił się życia jak rzep psiego ogona i tak łatwo się nie poddaje. Oczywiście nie mogło zabraknąć najlepszego przyjaciela i kompana naszego druida. Oberon to wilczarz irlandzki o bardzo wyostrzonym poczuciu humoru i ciętej ripoście. Jeśli kiedykolwiek czytaliście książki z serii Kronik Żelaznego Druida, to jestem w 100% pewna, że tak jak i ja pokochaliście tego psa. Na sam koniec zostawiłam bohaterkę, która pojawiła się już w pierwszym tomie, jednak dopiero teraz troszeczkę bardziej autor się na niej skupił. O kim mówię? O Granuaile (Niestety nigdy nie mam pewności czy dobrze piszę to imię. O dziwo imiona irlandzkie są strasznie skomplikowane), czyli dziewczynie która podjęła się trudów życia przyszłego druida.
Dobrze, to tyle w temacie bohaterów. Ten tom zaczyna się sfingowaną śmiercią bohatera. Jak mu się to udało? Nic by nie wyszło bez pomocy indiańskiego boga oszustw, Kojota. Jednak jak to bywa z takimi bogami, nie robią tego bez wynagrodzenia. I bardzo często okazuje się też, że jest to umowa z wieloma kruczkami pisanymi drobnym druczkiem. I w tym przypadku nie dzieje się inaczej. Kojot wciąga go w swoje plany zbudowania dla swojego ludu indiańskiego kopalni złota, ale za tym kryje się pokonanie dwóch indiańskich złych duchów pierwotnych, które schronienie znalazły w ludziach. Okazuje się to wcale nie takie proste. Po pierwsze nasz druid nigdy nie miał do czynienia z wierzeniami indiańskimi, a po drugie po piętach depcze mu Hel, której sprzeciwił się w przystąpieniu do strony jej ojca podczas skandynawskiego Ragnaroku - Loki poczuł się pewnym zwycięzcą po tym jak Atticus zabił Thora i innych bogów panteonu nordyckiego, a Odyna przemienił w bezużyteczne warzywo.
Oczywiście Atticus stara się jak najlepiej i szuka plusów. Jednym z nich jest możliwość podpatrzenia pracy lokalnego indiańskiego szamana i jego magicznym działaniom. A druga sprawa wypłynie już pod koniec książki. Nie zdradzę dokładnie, co to będzie, ale powiem tylko tyle, że Kojot wcale nie jest taki zły jak go malują.
Okładka nie odbiega od poprzednich. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że Atticus prezentował się lepiej na poprzednich tomach. Tutaj jest jakiś taki... mało ciekawy. Zobaczymy co będzie z następnymi tomami. Na sam koniec napiszę jedną rzeczy. Nie rozumiem dlaczego biblioteki (przynajmniej te, do których chodzę) nie mają tych książek. Dzieci i młodzież mogłyby nie tylko przeczytać dobry kawał literatury, ale również nauczyć się czegoś ciekawego, czego w szkole raczej się nie nauczą.
Oj trochę to trwało zanim się zabrałam za pisanie, czytanie i w ogóle za cokolwiek związane z blogiem. Mam nadzieję, że teraz pójdzie mi to z górki biorąc pod uwagę, że mam teraz trochę wolnego.
★★★★★★★★☆☆