"Anna Mahjar-Barducci jest dziennikarką i pisarką, z pochodzenia Włoszko-Marokanką. Wychowała się częściowo we Włoszech, Maroku i Tunezji; część dzieciństwa spędziła w Zimbabwe, Senegalu, Gwinei i Gambii. Długo mieszkała w Pakistanie, gdzie ukończyła studia. Matka jest muzułmanką, ojciec chrześcijaninem, mąż Żydem. Mieszka i podróżuje między Rzymem, Waszyngtonem i Jerozolimą. Pisze artykuły do różnych bliskowschodnich, włoskich i europejskich gazet. Przeprowadziła wywiady z przywódcami politycznymi z całego świata, postaciami kluczowymi dla pakistańskiej kultury i polityki, w tym z byłą premier Benazir Bhutto na kilka miesięcy przed jej śmiercią. Jest prezesem Demokratyczno-Liberalnego Stowarzyszenia Arabskiego z siedzibą w Rzymie. Oprócz Pakistan Express, wydała dwie książki poświęcone problemom marokańskich imigrantów w Europie i wielokulturowości.
Pakistan Express to reportaż ze współczesnego Pakistanu, który zaczyna się od Abbotabadu, miasta w którym Amerykanie zabili Bin Ladena, a w którym autorka przemieszkała pięć lat - lecz następnie przechodzi do obrazów kraju odmiennych od oczekiwań czytelnika, przywykłego do kojarzeniu Pakistanu głównie z obłąkanymi muzułmańskimi fanatykami. Autorka prowadzi nas do mułłów (przeciwników talibów) i do pakistańskiej drag queen. Pokazuje, jak wściekle ciekawie żyje kraj, którego tożsamość jest równie różnorodna, jak własna tożsamość autorki. Na ukazanie takiego bogactwa kultur i przynależności nie może być jednego przepisu i autorka oczywiście nie sili się na to. Pokazuje nam za to swoje rozmaite przepisy na Pakistan - i przyozdabia je smakowitymi przepisami pakistańskiej kuchni, wplatając je w swoją opowieść. To nie tylko jedna z najlepszych książek o Pakistanie, jakie czytałem. To także znakomity przykład tego, jak pisać o odległym kraju, nie wpadając w pułapkę egzotyczności, orientalnej cepeliady, pozostając wiernym złożoności i tematu, i własnej - i zakładając z szacunkiem inteligencję czytelnika."
- Konstanty Gebert
Podczas mojej ostatniej wizyty w Dedalusie trochę mnie poniosło i wyszłam z całym worem książek. Pocieszające jest to, że wydałam niewiele. W tym całym naręczu książek znalazła się i ta. Trafiła do koszyka chyba ze względu na przepisy - jak wiele książek u mnie na półce, jestem strasznym łakomczuchem.
Mimo że studiowałam indologię, a Pakistan był w kręgu moich nauk, to mam wrażenie, że oprócz geografii tego kraju nic innego o nim nie wiem. Do tej pory Pakistan kojarzył mi się z islamem, Al-Kaidą i Bin Ladenem. Niezbyt to dobrze świadczy o moich studiach - chyba. Ta książka jest fajna ze względu na to, że w bardzo prosty sposób przedstawia kulturę i najważniejsze wydarzenia z historii tego kraju. Jest to napisane w taki sposób, że pomimo tego, że kraj nie jest bezpiecznym miejscem miałam ochotę od razu tam jechać. Rozdziały są krótkie, a każdy z nich kończy się przepisem na danie lub napój, który był istotny w rozdziale go poprzedzającym . Kuchni indyjska i pakistańska mają wspólne pochodzenie (Indie i Pakistan rozdzieliły się w 1947 roku), a mimo to różnią się od siebie.
Na pewno trzeba lubić reportaże, aby polubić tę książkę. Ale warto ją przeczytać też dlatego, że książka pokazuje zupełnie inny obraz Pakistanu. Pokazuje jak żyją normalni ludzie w cieniu ciągłego zagrożenia ze strony talibów. Pokazuje jaką codzienną walkę toczą, aby zachować normalność - ryzykując życiem. Bardzo budująca książka, z której powinniśmy uczyć się jak żyć, ponieważ zawsze może być gorzej. :)
★★★★★★★☆☆☆