Zbrodnia i kara nie była łatwa w czytaniu, ale jest jedną z moich ulubionych książek. Nie dowierzałam, że komuś mogło udać się powielenie tego klimatu, ale jednak się miło zaskoczyłam. Tekst jest na wskroś dostojewski. Niby nic specjalnego się tam nie dzieje, a jednak dzieje się dużo. Dzieje się w sferze psychicznej głównego bohatera. Do głosu dochodzą żal, gorycz, zmęczenie, poczucie przegrania i winy, miłość, nadzieja i inne emocje, które towarzyszą każdemu z nas.
Szczerze powiedziawszy to po samym opisie spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Spodziewałam się akcji i przestrogi przed zapisywaniem całego życia na smartfonie. Jednak ta druga sprawa jest gdzieś bardzo w tle. Autor skupił się na przeżyciach sfery emocjonalnej. Wykreował sprzecznego wewnętrznie bohatera, którego ja nie mogłam nie lubić. Przyznam się nawet do tego, że do końca miałam nadzieję, że jednak mu się uda i w końcu będzie żył takim życiem, jakim powinien.
Ale od początku. Ilja ma 27 lat i właśnie wyszedł z więzienia. Jedzie do rodzinnej Łobni, aby spotkać się z matką, której nie widział 7 lat. Po dotarciu pod blok od sąsiadki-ciotki dowiaduje się, że matka przed kilkoma dniami zmarła. Początkowo do chłopaka to nie dociera - tyle lat był w więzieniu, liczył, że po wyjściu spotka się z matką, ale los chciał inaczej. Chłopak pogrąża się w żalu i wspomina dlaczego znalazł się w więzieniu. Wrobiono go! Policjant podrzucił mu narkotyki, bo stanął w obronie swojej dziewczyny. Sąd był bezlitosny - wyrok: 7 lat. Dla 20-letniego chłopaka to całe wieki, po za tym w więzieniu trzeba umieć sobie poradzić. Udało się - przetrwał ten okres, a tu okazuje się, że odebrano mu nie tylko młodość, ale i matkę. Ilja odnajduje policjanta, Piotra Chazina, i postanawia się z nim rozmówić. Jednak los po raz kolejny miał inny plan - Ilja zamordował mundurowego i za pomocą jego telefonu udaje, że Pietia Chazin nadal żyje. Jego matka, dziewczyna, przełożeni, wspólnicy, itd. nie domyślają się nawet, że rozmawiają z obcą osobą. Ilja postanawia ciągnąć tą szopkę jak długo się da, pochować matkę i uciec z kraju, ale problemem są pieniądze, których były więzień nie posiada. Na jaw wychodzą grzeszki policjanta i pojawia się nadzieja na brudne pieniądze.
Jedyny zarzut jaki mam to fakt, że w książce jest wiele słów z więziennej grypsery. Dla mnie nie był to problem, ponieważ kiedyś interesowałam się kulturą więzienną, ale osoba, która nigdy się tym nie interesowała raczej nie będzie wiedziała kto to ment, chomąto i kilka innych, których teraz nie pamiętam. ;P Przydałby się mini słowniczek.
Niemniej dla mnie jest to bardzo mocne 9/10 i polecam ją każdemu, kto lubi klasyczną literaturę rosyjską. Muszę tylko uprzedzić, że ta książka Glukhovskiego jest zupełnie inna od tego, co autor do tej pory wydał.