Wszystkie recenzje, inne teksty, zdjęcia stosików i zdjęcia książek zamieszczone na blogu Siostry W Bibliotece są naszą własnością i nie zgadzamy się na ich kopiowanie bez naszej wiedzy i zgody.
(Na mocy Dz.U.1994 nr 24 poz. 83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych).

piątek, 8 grudnia 2017

Tekst // Dmitry Glukhovsky


Panie i Panowie! Przedstawiam nowego Dostojewskiego!

Zbrodnia i kara nie była łatwa w czytaniu, ale jest jedną z moich ulubionych książek. Nie dowierzałam, że komuś mogło udać się powielenie tego klimatu, ale jednak się miło zaskoczyłam. Tekst jest na wskroś dostojewski. Niby nic specjalnego się tam nie dzieje, a jednak dzieje się dużo. Dzieje się w sferze psychicznej głównego bohatera. Do głosu dochodzą żal, gorycz, zmęczenie, poczucie przegrania i winy, miłość, nadzieja i inne emocje, które towarzyszą każdemu z nas.

Szczerze powiedziawszy to po samym opisie spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Spodziewałam się akcji i przestrogi przed zapisywaniem całego życia na smartfonie. Jednak ta druga sprawa jest gdzieś bardzo w tle. Autor skupił się na przeżyciach sfery emocjonalnej. Wykreował sprzecznego wewnętrznie bohatera, którego ja nie mogłam nie lubić. Przyznam się nawet do tego, że do końca miałam nadzieję, że jednak mu się uda i w końcu będzie żył takim życiem, jakim powinien.

Ale od początku. Ilja ma 27 lat i właśnie wyszedł z więzienia. Jedzie do rodzinnej Łobni, aby spotkać się z matką, której nie widział 7 lat. Po dotarciu pod blok od sąsiadki-ciotki dowiaduje się, że matka przed kilkoma dniami zmarła. Początkowo do chłopaka to nie dociera - tyle lat był w więzieniu, liczył, że po wyjściu spotka się z matką, ale los chciał inaczej. Chłopak pogrąża się w żalu i wspomina dlaczego znalazł się w więzieniu. Wrobiono go! Policjant podrzucił mu narkotyki, bo stanął w obronie swojej dziewczyny. Sąd był bezlitosny - wyrok: 7 lat. Dla 20-letniego chłopaka to całe wieki, po za tym w więzieniu trzeba umieć sobie poradzić. Udało się - przetrwał ten okres, a tu okazuje się, że odebrano mu nie tylko młodość, ale i matkę. Ilja odnajduje policjanta, Piotra Chazina, i postanawia się z nim rozmówić. Jednak los po raz kolejny miał inny plan - Ilja zamordował mundurowego i za pomocą jego telefonu udaje, że Pietia Chazin nadal żyje. Jego matka, dziewczyna, przełożeni, wspólnicy, itd. nie domyślają się nawet, że rozmawiają z obcą osobą. Ilja postanawia ciągnąć tą szopkę jak długo się da, pochować matkę i uciec z kraju, ale problemem są pieniądze, których były więzień nie posiada. Na jaw wychodzą grzeszki policjanta i pojawia się nadzieja na brudne pieniądze.

Jedyny zarzut jaki mam to fakt, że w książce jest wiele słów z więziennej grypsery. Dla mnie nie był to problem, ponieważ kiedyś interesowałam się kulturą więzienną, ale osoba, która nigdy się tym nie interesowała raczej nie będzie wiedziała kto to ment, chomąto i kilka innych, których teraz nie pamiętam. ;P Przydałby się mini słowniczek.

Niemniej dla mnie jest to bardzo mocne 9/10 i polecam ją każdemu, kto lubi klasyczną literaturę rosyjską. Muszę tylko uprzedzić, że ta książka Glukhovskiego jest zupełnie inna od tego, co autor do tej pory wydał.

poniedziałek, 27 listopada 2017

PRZEDPREMIEROWO Murder Park // Jonas Winner


Odcięty od świata hotel położony z dala od ludzkich osad. Wyważanie drewnianych drzwi siekierą. Już coś się Wam kojarzy? 
Cóż, muszę Wam zdradzić, że wcale nie chodzi o Lśnienie. Niemniej jednak w tej książce te motywy też się pojawiają, ale nie tylko te. Autor sprytnie żongluje znanymi motywami z literatury kryminalnej dostosowując je do swojej fabuły.

Zodiac Island. Park rozrywki położony na wyspie należącej do terytorium Stanów Zjednoczonych. Zamknięty pod koniec lat 90. po serii brutalnych morderstw. Po 20 latach postanowiono ponownie otworzyć wyspę, ale już w innej konwencji. Konwencji parku morderców. Murder Park. Park, w którym single mogliby stworzyć związek, a wszystko to w otoczce morderstwa. Idea jest taka, że ktoś "morduje" na wyspie, a napięcie spowoduje przełożenie na sferę uczuciową. Dodatkową atrakcja będzie muzeum najsławniejszych morderców, w tym tego, który mordował na Zodiac Island, Jeffa Bohnera. Ktoś chętny?

Pomysłodawcy nowego parku zaprosili na pokaz pilotażowy 12 osób (moje pierwsze skojarzenie - Morderstwo w Orient Ekspressie). Wśród nich jest trzyosobowa ekipa filmowa, dziennikarz śledczy, agentka, która ujęła Jeffa Bohnera, psychiatra itd. Początkowo większość osób podeszło do pomysłu dość sceptycznie. Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy ktoś na wyspie naprawdę zaczął mordować. Czy mordercą jest jedna z zaproszonych osób? Czy może na wyspę dostała się osoba trzecia? 

Paul Greenblatt, dziennikarz śledczy, główny bohater, dochodzi do tego, że ujęty w przeszłości mężczyzna był niewinny, a prawdziwy Jeff Bohner nadal żyje i jest wśród nich. Rozpoczyna się walka o życie pozostałych członków pokazu. Czy uda mu się ocalić życie swoje i innych? 

Bohaterowie są różnorodni i złożeni - nic nie jest takie jak na pierwszy rzut się wydaje. Każdy z nich miał w przeszłości związek z Zodiac Island, ale nie chcę odbierać Wam możliwości przekonania się jakie.

Uwielbiam kryminały, ale mam brzydki nawyk analizowania wszystkiego i odbieram sobie element zaskoczenia (bo najczęściej udaje mi się dobrze wytypować mordercę). Zdarzają się jednak wyjątki takie jak ta książka - gdy myślałam, że udało mi się dobrze wskazać podejrzanego nastąpił zwrot o 180 stopni, a zaraz po nim kolejny! (Muszę sięgnąć po drugą książkę tego autora Cela - ktoś z Was ją czytał?)
Taka była moja reakcja po skończeniu tej książki.
Czyta się ją naprawdę szybko, bo tak wciąga. Mi zajęło to niecałe półtora dnia. Wprawdzie trzeba przebrnąć przez pierwsze 100 stron, ale to chyba każda książka musi się rozkręcić.
Premiera książki jest 30 listopada, i naprawdę polecam się w nią zaopatrzyć. Całą aurę książki potęguje nasza obecna pogoda. 

poniedziałek, 3 lipca 2017

cień jabłoni // wojciech szlęzak


Cień jabłoni / Wojciech Szlęzak / Wydawnictwo JanKa / 2017

Są takie książki, które powodują, że zwalniam, zatrzymuję się w pędzącym świecie i zastanawiam się nad tym dokąd zmierzam, o czym marzę, czy tu i teraz jestem szczęśliwa. Ta książką na pewno do takich należy. I nie chodzi wcale o to, że całość rozgrywa się na sielskiej wsi, gdzie życie płynie tak wolno jak to możliwe, ale o relację jaka wywiązuje się pomiędzy dwoma z pozoru obcymi sobie mężczyznami. 

Akcja rozgrywa się w miejscowości Górna, w której dochodzi do spotkania dwóch bohaterów. Młodszy, anonimowy narrator, powraca do rodzinnej wsi, aby odciąć się od pędu miasta, karieru i bezsensownej powierzchownej egzystencji. Pewnego dnia zupełnie przypadkiem poznaje starszego mężczyznę, Grzegorza Adamczyka, któremu pomaga przy rozładowaniu węgla. To spotkanie skłania tego drugiego do swego rodzaju spowiedzi ze swojego życia. Wydawać się może, że tych dwóch dzieli wszystko - wiek, doświadczenie życiowe, a mimo to coś ich połączyło - ja osobiście odbierałam ich relację za wręcz intymną. Czasami zdarza się, że czujemy silną intymną więź z totalnie obcą osobą, być może chodzi o to, że łatwiej jest rozmawiać o swoich "brudach" z nieznajomym. Młody człowiek mimo to szuka wniosków dla siebie w opowieści Adamczyka. 

Rozmowa, a właściwie monolog, to głęboka refleksja nad ludzkim życiem, o szczęściu, miłości, nienawiści, ale i szukaniu celów w życiu.

Z początku trudno mi było utożsamić się z książką ze względu na płeć bohaterów. Od razu czuć, że książka pisana była przez mężczyznę o mężczyznach, ale z biegiem fabuły było coraz lepiej. I muszę przyznać, że nawet ten surowy twardy styl mi się spodobał. Sama okładka też jest dość oszczędna, ale idealnie odzwierciedla klimat fabuły -wolny, sielski i błogi. W trakcie czytania chce się wyjechać daleko od miasta i zwolnić. 

Książka idealna na wakacje. Polecam zabrać ją w sielskie wiejskie strony i tam delektować się jej pięknem, bo jest to pochwała wolnego życia, o którym wielu z nas niestety zapomina. 

mati, rafi i chomik z kosmosu // rafał kotek

 

Mati, Rafi i chomik z kosmosu / Rafał Kotek / Wydawnictwo Ridero / 2017

Jak już zdążyliście się przekonać, jestem wielką fanka literatury dziecięcej. A jeśli dodatkowo spełnia ona funkcję edukacyjną to nie trzeba mnie na nią długo namawiać. Ta książka bardzo długo czekała na swoją kolej, bo ze względu na obowiązki uczelniane kompletnie nie miałam czasu nawet na tak krótką historię (tylko 33 strony).

Bohaterami tej krótkiej książeczki jest dwoje przyjaciół, Mateusz i Rafał. Pewnego dnia trafiają na grupę łobuzów, która maltretuje chomika. Jeden z nich postanawia zaopiekować się zwierzątkiem, które po krótkim czasie okazuje się być przybyszem z kosmosu. Przybywa z misją uświadomienia młodemu pokoleniu jak ważne jest dbanie o środowisko na Ziemi. Jeśli ludzie nie zmienią przyzwyczajeń, grozi im zagłada. Udziela chłopcom lekcji jak wziąć odpowiedzialność za nasz dom, jakim jest planeta Ziemia. 

Zachowania ekologiczne nie są trudne, nie wymagają specjalistycznej wiedzy tylko chęci, a tych niestety większość nie ma, bo przecież prościej wyrzucić wszystko do jednego wora. Domy jednorodzinne mają obowiązek segregowania śmieci - służą do tego worki w specjalnych kolorach, ale w blokach nikt tego nie sprawdza. Wprawdzie w boksach ze śmietnikami są odpowiednie kontenery, ale i tak ludzie wrzucają śmieci gdzie popadnie. Sama segreguję śmieci i nie wyobrażam sobie inaczej. Jednak, aby to zmienić trzeba edukować. Rodzice powinni uczyć odpowiednich zachowań dzieci, ale jeśli sami nie segregują śmieci, to nie można wymagać tego od dzieci. Może lepiej edukować w szkole dzieci, aby nowa wiedzę zabrały do domu i uczyły rodziców...

Nie może być jednak tak kolorowo. Książka uzupełniona jest o kilka ilustracji - niestety nie są one w moim guście, ale to osobiste preferencje - ale jeśli chodzi o ilustracje to zabrakło mi ich przy lekcji o piktogramach na opakowaniach.  A dodatkowym minusem jest to, że książka dostępna jest tylko w formacie elektronicznym. O ile dorosłym to nie przeszkadza, to myślę, że dzieciom odbiera to cała magię z czytania i nauki. No i znalazłam w jednym miejscu pomylone imię, ale ogólnie nie jest źle.

Niemniej jednak polecam ją serdecznie, bo oprócz ciekawej historii dzieci mogą się nauczyć istotnych rzeczy dla naszego wspólnego dobra. Myślę, że historia sprawdzi się już dla dzieci w wieku 5 lat, mimo że bohaterowie mają osiem.

środa, 15 marca 2017

miasteczko darkmord // shane hegarty


darkmouth / shane hegarty / wydawnictwo znak

Z polskim rynkiem książki dziecięcej jestem w miarę na bieżąco. Lubię oglądać w księgarniach nowe książki, to jak są wydane, jakie mają ilustracje, o czym są. I w większości przypadków chętnie bym po nie sięgnęła, ale niestety doba ma tylko 24 godziny i nie da się wszystkiego przeczytać. 

Ta książka zwróciła moją uwagę zaraz po wejściu do księgarni. Cała czarna, włącznie z bokami, i fluozielona paszcza potwora - zastanawiałam się, czy nie za bardzo przerażająca jak na książkę dla dzieci, ale na pewno przyciąga uwagę. Ta okładka podoba mi się nawet bardziej niż wersji oryginalnej.

Fabuła osadzona jest w miasteczku Darkmord, położonego na uboczu, do którego nigdy nie zajeżdża się świadomie, a gdy przypadkowo tam trafisz jedyne o czym myślisz to, aby jak najszybciej stamtąd uciec. Miasteczko ma jeszcze jedną bardzo specyficzną właściwość, która już prawie nigdzie nie występuje... Mianowicie miasteczko jest nawiedzane... Ale nie przez jakieś tam zwykłe duchy. Nawiedzają je Legendy, czyli potwory ze wszelkich mitologii i wierzeń. Natrafić możemy tam na minotaura, hydrę, mantykorę, hobgoblina czy wolpertingera.  A wszystko to, dlatego że miasteczko połączone jest z innym wymiarem, krainą potworów, Skażoną Strefą.

Jednak miasteczko wcale nie jest bezbronne. Mieszka w nim Hugo Wielki, ostatni aktywny łowca Legend. W przeszłości na świecie było więcej takich miasteczek jak Darkmord, jednak teraz nie wiadomo dlaczego Darkmord zostało ostatnią nawiedzioną wioską. Hugo Wielki szkoli swojego następcę, dwunastoletniego syna Finna, który już niedługo ma zostać ogłoszonym pełnoprawnym łowca. Niestety chłopiec niespecjalnie dobrze radzi sobie podczas treningów, jest nieporadny, a każda dotychczasowa próba pokonania Legendy, kończyła się fiaskiem. Jednak już niedługo Finn stanie przed wielkim wyzwaniem, którego pokonanie będzie wymagało od chłopca nie tylko odwagi, ale i zachowań, które do tej pory mu nie wychodziły. Potwory chcą przedrzeć się na dobre do świata ludzi, dowodzi nimi Gantrua, mityczny i przeraźliwy potwór, który zdaje się ma pomocnika w świecie ludzi.... Kto okaże się zdrajcą i czy Finnowi  uda się przezwyciężyć własne słabości? 

Z początku główny bohater bardzo mnie irytował, taka trochę szkolna niedojda, ale autor w miarę postępowania fabuły zaczął kreować zupełnie inny obraz chłopca. Fajnie wykreował przemianę ze słabego i trochę strofowanego przez ojca dzieciaka w odważnego i podejmującego dorosłe decyzję młodziaka, aby uratować przyjaciół i rodzinę.

Autor miał fajny pomysł na historię, ciekawa jestem jak rozwinie się w kolejnych tomach. Jednak nie może być tak różowo - spodziewałam się większego trzymania w napięciu, ale może to wynika z mojej wrodzonej potrzeby rozwiązywania zagadek, bania się, itp. Myślę, że fajna książka dla dzieciaków w wieku końcowopodstawówkowym, czyli 12-13 lat - chłopcom na pewno się spodoba, ale dziewczynki też będą usatysfakcjonowane, ponieważ Finna ma rezolutną koleżankę, Emmie. Jeśli szukacie ciekawej lektury, to ta książka zdecydowanie jest warta uwagi.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka