Tytuł: Opowieści z miasta wdów i kroniki z ziemi mężczyzn
Tytuł oryginału: Tales from the Town of Widows & Chronicles from the Land of Men
Autor: James Cañón
Data premiery: 5 grudnia 2012 r.
Wydawca: Świat Książki
Liczba stron: 400
"Pewnego niedzielnego poranka Mariquita przeżywa najazd partyzantów, którzy siłą wcielają mężczyzn w swoje szeregi, zabiwszy uprzednio opornych. W niewielkim miasteczku gdzieś w kolumbijskich górach pozostają same kobiety, ksiądz i chłopiec przebrany za dziewczynkę. Bez mężczyzn Mariquita wydaje się skazana na zagładę - popada w ruinę, a zrezygnowane, owdowiałe kobiety cierpią głód i nędzę. Rosalba viuda de Patiño, żona zamordowanego przez partyzantów sierżanta policji, widzi jednak nadzieję dla miasta wdów. Obejmuje urząd naczelniczki i obiecuje przywrócić ład i porządek, ożywić podupadłą gospodarkę i odbudować infrastrukturę. Realizuje ideę społeczeństwa utopijnego, o jakim nie śnił żaden rewolucjonista"
- od wydawcy
Lubię sobie od czasu do czasu zrobić prezent-niespodziankę w postaci książki. A jeszcze jak ma super cenę, to wiem, że na 100% ją kupię. W przypadku tej książki było podobnie. W moim osiedlowym supermarkecie była przecena książek. Ta kosztowała jakieś 7 pln. Jednak szkopuł w tym był taki, że zupełnie nie wiedziałam z czym mam do czynienia. Nigdy nie trafiłam na nią na blogach książkowych, nie trafiłam na nią na portalu Lubimy Czytać. Jednak opis książki zachęcił mnie do jej kupienie i dania jej szansy.
Na początku musiałam się przyzwyczaić do stylu. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale miałam trudności z zaakceptowaniem go. Ponadto są jeszcze dwa punkty widzenia w książce, a co za tym idzie dwie narracje. Jedna to trzecioosobowa, opowiadająca historię miasta wdów, a druga to narracja pierwszoosobowa, w której wypowiadają się strony konfliktu w wojnie domowej w Kolumbii.
Jeżeli chodzi o fabułę to skupię się wyłącznie na historii miasteczka, w którym pozostały same kobiety, ponieważ historie z frontu to są pojedyncze opowieści różnych mężczyzn.
Cała historia zaczyna się w połowie listopada 1992 roku, kiedy to do miasteczka Mariquita niespodziewanie przyjeżdżają partyzanci i zabierają ze sobą, wbrew ich woli, wszystkich mężczyzn zdolnych do walki. Tych, którzy się stawiali po prostu zabijali. Oczywiście to wszystko dla większej idei i walki o prawa wszystkich mieszkańców. Tak więc w miasteczku zostają same kobiety, chłopiec przebrany za dziewczynkę, ojciec Rafael. Później przybywa również Santiago, który w dniu porwania mężczyzn pracował z dala od miasteczka.
Każdy rozdział opowiada historię innej wdowy. A pomiędzy tym wszystkim czytelnik poznaje z jakimi problemami boryka się miasteczko pełne kobiet i ani jednej osoby kompetentnej do sprawowania władzy. Jednak z czasem kobiety wypracują swoje metody i nawet usprawnią pracę w mieście. I tak powstanie nowy kalendarz i obliczanie godzin, tak powstanie komuna, a co za tym idzie miasteczko, którego nie stworzył żaden mężczyzna.
Koniec końców byłam mile zaskoczona. I nawet postanowiłam, że przeczytam jakieś inne książki z rodzaju powieści utopijnych. Jestem ciekawa jakie niestworzone rzeczy jest w stanie wymyślić ludzki umysł. Dodatkowym atutem jest okładka. Szal kobiety jest tak barwny jak sama książka.
Jeszcze na koniec wspomnę tylko, że na postawie książki powstał film. A w nim w rolę Rosalby wcieliła się Eva Longoria. Ale już po plakacie filmu i zdjęciach widzę, że jest to raczej ocenzurowana wersja książki. A szkoda.
W najbliższym czasie pojawi się recenzja Miasta ślepców José Saramago oraz kolejna książka Neila Gaimana Nigdziebądź - to Wy zainspirowaliście mnie do sięgnięcia po tę książkę.
Na początku musiałam się przyzwyczaić do stylu. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale miałam trudności z zaakceptowaniem go. Ponadto są jeszcze dwa punkty widzenia w książce, a co za tym idzie dwie narracje. Jedna to trzecioosobowa, opowiadająca historię miasta wdów, a druga to narracja pierwszoosobowa, w której wypowiadają się strony konfliktu w wojnie domowej w Kolumbii.
Jeżeli chodzi o fabułę to skupię się wyłącznie na historii miasteczka, w którym pozostały same kobiety, ponieważ historie z frontu to są pojedyncze opowieści różnych mężczyzn.
Cała historia zaczyna się w połowie listopada 1992 roku, kiedy to do miasteczka Mariquita niespodziewanie przyjeżdżają partyzanci i zabierają ze sobą, wbrew ich woli, wszystkich mężczyzn zdolnych do walki. Tych, którzy się stawiali po prostu zabijali. Oczywiście to wszystko dla większej idei i walki o prawa wszystkich mieszkańców. Tak więc w miasteczku zostają same kobiety, chłopiec przebrany za dziewczynkę, ojciec Rafael. Później przybywa również Santiago, który w dniu porwania mężczyzn pracował z dala od miasteczka.
Każdy rozdział opowiada historię innej wdowy. A pomiędzy tym wszystkim czytelnik poznaje z jakimi problemami boryka się miasteczko pełne kobiet i ani jednej osoby kompetentnej do sprawowania władzy. Jednak z czasem kobiety wypracują swoje metody i nawet usprawnią pracę w mieście. I tak powstanie nowy kalendarz i obliczanie godzin, tak powstanie komuna, a co za tym idzie miasteczko, którego nie stworzył żaden mężczyzna.
Koniec końców byłam mile zaskoczona. I nawet postanowiłam, że przeczytam jakieś inne książki z rodzaju powieści utopijnych. Jestem ciekawa jakie niestworzone rzeczy jest w stanie wymyślić ludzki umysł. Dodatkowym atutem jest okładka. Szal kobiety jest tak barwny jak sama książka.
Jeszcze na koniec wspomnę tylko, że na postawie książki powstał film. A w nim w rolę Rosalby wcieliła się Eva Longoria. Ale już po plakacie filmu i zdjęciach widzę, że jest to raczej ocenzurowana wersja książki. A szkoda.
W najbliższym czasie pojawi się recenzja Miasta ślepców José Saramago oraz kolejna książka Neila Gaimana Nigdziebądź - to Wy zainspirowaliście mnie do sięgnięcia po tę książkę.
★★★★★★★☆☆☆
Kocham takie książki! Zazdroszczę możliwości przeczytania jej. I każdy lubi takie niespodzianki :-)
OdpowiedzUsuńOkładkę książki kojarzę, ale już sama fabuła jest mi kompletnie obca. Ciekawy pomysł na historię, w którym na pierwszy plan wysnuwa się stworzenie nowego ładu i porządku przez kobiety. To musi być ciekawe:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś i mi wpadnie w łapki :)
OdpowiedzUsuń